niedziela, 27 lipca 2014

Antwerpia (25)

Mule! Co za słowo! Jakieś sfrancuziałe - moules. A co, małże rażą polskie uszy dosłownością? Więc jeśli już nie małże, to może chociaż omułki? Wymienia je Doroszewski i wcześniejszy Karłowicz... Ale jak zwał, tak zwał - to wyjątkowe danie. W każdym razie dla mnie. Nawet jeśli miewa prostych towarzyszy: piwo, frytki, majonez lub sos. W moim odczuciu pozostanie typowo belgijskie, choć pierwszy raz próbowałem je przed laty na włoskiej plaży. Chłopcy piekli je na patelni i poczęstowali mnie. Moja flamandzka znajoma wyznała kiedyś, że szkoda na to pieniędzy w restauracji, bo danie jest proste w przygotowaniu. A że to osoba dość zamożna, dało mi to do myślenia. Faktycznie, w restauracjach belgijskich omułki to wydatek co najmniej 20 euro, w sklepie 1 kilogram kosztuje od 2,5 do 6 euro. Do tego warzywka za pół euro. I pięć minut gotowania w bulionie. Nie chodzi jednak o cenę, tylko o możliwość eksperymentowania z tym prostym daniem za pomocą prostych środków. Podjąłem wyzwanie. Już kilka razy. Się specjalizuję się. 




(fot. J. Koch)



(www)




(fot. J. Koch)



(www)




(fot. J. Koch)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz