wtorek, 22 lipca 2014

Antwerpia (18)

Przez dwa tygodnie uczyłem się dźwięków tego domu. Już mnie nie zaskakują. Wiem, gdzie w moim pokoju skrzypi podłoga. Odkrywam geografię parkietu i wytyczam własne ścieżki. W suicie ich nie mam. Ciąg komunikacyjny jest jeden. Co więcej, wieczorem lubię tam poskrzypieć wędrując z kieliszkiem wina od lodówki w kuchni do telewizora w salonie. Rozpoznaję też kłapanie drzwi wejściowych od Steenbokstraat. Tych od Oostenstraat w ogóle nie słychać. Są w drugiej części budynku. Oddziela je sień ze skrzynkami na listy. (To raczej westybul, bo wiszą tam kandelabry.) Po drodze jest jeszcze dziedziniec. Każdego ranka idąc po gazety przechodzę przez niego. Podwórze z palmą pośrodku i ustawionymi w rządku rowerami. (To raczej studnia, bo wąska i wybetonowana.) Tu powstają inne dźwięki: przeciąg z trzaskiem zamyka czyjeś okno, rodzice sadzają dzieci na krzesełkach rowerowych, ktoś wystawia butelki na balkon. Niekiedy w nocy słychać windę. Sunie w szachcie z lekkim szmerem. Na moim piętrze jej drzwi domykają się cicho. Dom zaczął ze mną rozmawiać.





(fot. J. Koch)




(fot. J. Koch)



(fot. J. Koch)




(fot. J. Koch)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz