Antwerpia (27)
Najpierw byli dość egzotyczni. Nie stąd ni zowąd wyrastali przede mną na chodniku, na ścieżce rowerowej, w oknie kamienicy naprzeciwko. Byli jak powrót do przeszłości, w której nie miałem - bo nie mogłem mieć - udziału. Ożywali niczym wskrzeszone z dawno minionego świata postaci. Zupełnie jakby wywiało ich z kart starych książek, gwałtownie wyrwanych i zamaszyście rozrzuconych po ulicach tego miasta. Ożywiali kolektywną pamięć mojego kraju. Ale zanim przyjąłem to zaproszenie do przeszłości, zadziwienie zaczęło przechodzić w przyzwyczajenie. Stali się elementem miejskiego krajobrazu. Wszystko się może opatrzyć. Nawet antwerpscy chasydzi. Nagle znów sobie uprzytomniłem, że są. W ostatnim tygodniu, w związku z sytuacją na Bliskim Wschodzie. Przypomina o tym czuła obecność policyjnych wozów, niepostrzeżenie sunących ulicą lub dyskretnie parkujących nieopodal głównej synagogi Machsike Hadass na Oostenstraat. Moja kamienica jest w tym samym ciągu budynków. Mam się czuć bezpieczniej? A może niebezpieczniej? Nie wiem. Wiem tylko, że synagoga mieści się pod dwoma numerami: 43 oraz 44. Dokładniej czterdzieści i cztery!
|
(fot. J. Koch) |
|
(fot. J. Koch) |
|
(fot. J. Koch) |
|
(fot. J. Koch) |
|
(fot. J. Koch) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz