Antwerpia (7)
Maria zadomowiła się na drugim krańcu mieszkania. Jest filigranową
szatynką. Młodziutka, ale mówi po niderlandzku bez słowiańskiego
akcentu. Jest skromna i uważna. Mieszkamy razem. Już prawie tydzień. W
Domu Tłumacza dzielimy salon, właściwie całą suitę, oraz kuchnię. Kiedy
znad spaghetti mówi, że ma dwójkę dzieci, trudno uwierzyć. Krzątamy się
oboje, każde przy swoim posiłku. Właśnie otwieram lodówkę, a Maria ni
stąd ni zowąd pyta mnie, ile mam lat. Teraz ona nie chce wierzyć. Język
świerzbi mnie, by palnąć, no wiesz, krioterapia, a poza tym dużo
antyoksydantów w czerwonym winie, dużo seksu... Na szczęście się hamuję;
mogłaby być moją córką, a takich żartów nie opowiada się córce. Jak
Filip z konopi wypada za to Staś Jachowicz ze swoją rozmową dwóch
pługów, wydobytą z czeluści wspomnień niebieskiego mundurka: "Wszak z
jednegośmy kruszcu, przecież nie jednacy... / Skądżeś ty nabył blasku? /
– Czy chcesz wiedzieć?... z pracy." Pytam nad czym pracuje. Maria mówi,
że tłumaczy Kocha. ...?! Na ułamek sekundy zalega dramatyczna cisza.
Hermana Kocha, dodaje. Uspokajam się.
|
(fot. J. Koch |
|
(fot. J. Koch) |
|
(fot. J. Koch) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz